Strony

niedziela, 5 lipca 2015

                       
    W poszukiwaniu straconego czasu..





Ile ja wczoraj planowałam zrobić!
  Rozplanowałam skrzętnie poszczególne elementy pracy,  po kolei wiedziałam co zrobię i jak. Z uśmiechem na ustach i trochę z dumą myślałam,  jak to się wyrobię z tym wszystkim do 15.00, i zdążę jeszcze skorzystać z pięknej pogody na dworze. Wezmę dzieci na spacer i będziemy wszyscy dobrze się bawić!  Plan jak zwykle był piękny, wszystko dopięte na ustami guzik.
Ale. .. no właśnie to ALE, nie pozwoliło mi  tego planu dopilnować...

Zamiast korzystać z wyjątkowo pięknej aury, siedziałam znów do późnych godzin nad pracą,  która wydawała się możliwa do zrealizowania w czasie zaplanowanym. Czy nie brzmi to trochę znajomo ?  Myśl,  że dzieli ten problem ze mną przynajmniej 3/4 społeczeństwa średnio pomaga,  ale zawsze coś ;-) A co konkretnie powoduje,  ten wieczny chaos, i to ciągłe- nie mam czasu ? A właśnie te wszystkie rzeczy dodatkowe, tzw. "umilacze"  współczesnego życia ,  które rozpraszają nasza uwagę oraz przeciążają system nerwowy.  Mowa tu o wszystkich mediach, które pozwalają być na bieżąco ze światem zewnętrznym. Są już tak powszechne w naszym życiu,  że nie zauważamy związku pomiędzy  nerwowością bądź zmęczeniem,  a korzystaniem z tychże źródeł nieustannie. I tu musimy się przyznać, że brak wolnego czasu,  nie jest związany zazwyczaj z ciężką  pracą ,  nadmiarem obowiązków itp. Jego brak, wynika z marnowania go, na ciągłe przeglądanie  powiadomień z facebooka'a, oglądanie telewizji  śniadaniowej, a potem jak płynnie i milo przechodzi się do wszystkich reality show, rozmów w toku i innych "fascynujących" programów.  A czas leci. .. Bo zawsze leci, i tylko od nas zależy jak go wykorzystujemy.  Ten post dedykowany jest osobom,  które pracują w domu na własny rachunek, bo problem dotyczy głównie ich.  Tu nikt nie zapłaci za czas zmarnowany, a wręcz przeciwnie! Będą wyrzuty sumienia,  nocne nadrabianie zaległości, a co za tym idzie, zaniedbywanie życia rodzinnego,  kolejne wyrzuty... i tak wpadamy w błędne koło!  I nie mówię tu,  że wszystkie źródła social media to zło wcielone.  Odpowiednio użyte, staną się naszym sprzymierzeńcem w drodze do rozwoju i sukcesu.  Ale jak to w życiu bywa,  zasada złego środka jest zawsze mile widziana.  Korzystajmy z dobrodziejstw cywilizacji,  ale nie w czasie zaplanowanym na pracę!  Organizacja czasu pracy,  jest wręcz sprawą najważniejszą w życiu freelancera. A jak tego dokonać?


1.  Nie włączamy facebook'a w czasie kiedy planujemy intensywne pracować!
Te wszystkie wiadomości,  powiadomienia typu-Kasia F. ma dziś urodziny, znakomicie spowodują,  że najbliższą godzinę nie będziemy wstanie nic zdziałać. A godzina to wersja  optymistyczna.  Mowa tu również o wszystkich włączonych funkcjach w telefonie,  które  sprawiają, że stale jesteśmy ON.  W czasie pracy musimy być zdecydowanie  zdecydowanie OFF!.  Ustal sama z sobą,  że odbierasz pocztę dwa razy dziennie,  rano i wieczorem.  Wtedy odpisujesz na maile,  wiadomości na facebooku,  i innych mediach  społecznościowych. I tylko wtedy!  Bo pisanie z koleżanką/klientką na fejsie na bieżąco nie pozwoli wrócić do spraw bieżących przynajmniej przez 40 minut.                    
                     
2. Organizacja miejsca pracy 
Może to brzmi dziwnie, ale nawet pracując w domu, musimy mieć wygospodarowaną przestrzeń-miejsce w której tylko pracujemy. Mamy tam biurko laptop, kalendarz itp. Wszystko, co potrzebujemy, żeby nie rozpraszać się chodzeniem, i szukaniem potrzebnych rzeczy do pracy. Nie wspomnę, żeby biurko było względnie czyste, bez zbędnych bibelotów odwracających uwagę od pracy :) Musi to być po prostu  takie miejsce, które daje poczucie gdy przy nim zasiadamy, że jesteśmy w pracy, a gdy opuszczamy, to jakbyśmy wyszły z tej pracy :)

3. Poranne zwyczaje 
Zauważyłam, że w moim przypadku, świetnie sprawdza się "poranny rytuał szykowania do pracy" Tzn. po wstaniu z łóżka nie snuje się jak widmo, z kubkiem kawy w jednej dłoni, a drugą robiąc kanapki do szkoły. Wstaję, i  szykuję się, zanim jeszcze dzieci wstaną do szkoły (chyba, że tego dnia akurat rano idę na siłownię, to trochę inaczej to wygląda-szykowanie następuję 2 godziny później, ale i tak jest godzina 10.00) A robię to po to, aby jak już pociechy wyjdą do szkoły, zasiąść spokojnie do pracy, jechać na spotkania biznesowe itp. Zasiedzenie się w piżamie, nie wróży nic dobrego. Nagła konieczność wyjścia z domu, nieoczekiwana wizyta listonosza, bądź sąsiadki, może okazać się dramatem! :) A tak spokojnie robię co muszę, bo mam świadomość, że jak zapomnę kontrolować czas, i nastanie moment, kiedy już trzeba odebrać dzieci ze szkoły, spokojnie zrobię to :)

5. Czynności w międzyczasie  
Praca w domu, w przeciwieństwie do pracy na etacie, pozwala na wykonanie wielu czynności dodatkowych, które powodują, że do czasu, aż domownicy wrócą, można już parę rzeczy mieć za sobą.Chodzi mi np. o wstawienie pralki, rozwieszenie prania, ugotowanie obiadu itp. Czytałam parę razy, że nie powinno się tego robić, bo to szkodzi, wręcz przeszkadza pracy w domu. Ale powiem Wam, że mi naprawdę to pomaga. Gdy już jestem znużona pisaniem  oferty, przeglądaniem maili, to taki przerywnik, w postaci rozwieszenia prania, naprawdę świetnie odwraca uwagę, i pozwala złapać oddech! No i zaoszczędzi nam później czas , bo  pranie samo się nie rozwiesi przecież :)  



 Więcej wpisów "Kobieta na FREElansie" znajdziecie TU






    

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz